„Słyszę żądania aneksji Gdańska do Rzeszy (…) to muszę postawić sobie pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da!” ( Fragment przemówienia min. J. Becka z 5.05.1939 r.)
Początek gdańskiego grodu sięga X wieku, ale już znacznie wcześniej na tym terenie znajdowała się niewielka osada rybacka. Najwcześniejsze wykopaliska archeologiczne wskazują, że osada była pod wpływem kultury wielkopolskiej i kujawskiej, a ponad 90 % przedmiotów codziennego użytku odnalezionych na jej terenie świadczy o słowiańskim pochodzeniu ludności. Nie tylko przedmioty codziennego użytku były takie same jak te, które wytwarzano na ziemiach polskich – czczono tu także takie same bóstwa ze Swarogiem na czele. Rozwinięte na gruncie osady miasto, zachowało słowiański charakter. Z Polski w roku 997 przyjęli mieszkańcy Gdańska wiarę chrześcijańską, ochrzczeni przez św. Wojciecha, którego misję wspierał Bolesław Chrobry.
Osadę w gród zapewne przekształcił Mieszko I aby utrwalić panowanie Polski na Pomorzu. Od tej pory mieściła się tu siedziba namiestnika królewskiego, a później książąt pomorskich. Włączenie grodu do metropolii gnieźnieńskiej jeszcze silniej związało go z Polską. W późniejszych wiekach Gdańsk podlegał biskupstwu w Kruszwicy, a następnie we Włocławku. Choć w czasach pierwszych Piastów Pomorze Gdańskie nie zawsze znajdowało się w granicach państwa polskiego (za panowania Mieszka II związki Pomorza Gdańskiego z Polską rozluźniły się. Ponownie przyłączył je Bolesław Krzywousty), to jednak sprawujący tam władzę książęta pomorscy byli spokrewnieni z Piastami. Natomiast przynależność Pomorza i Gdańska do polskiej prowincji kościelnej pozwoliła na utrzymanie silnych więzów z pozostałymi ziemiami Polski nawet podczas rozbicia dzielnicowego. Szczególnie uwidoczniło się to w końcu XIII w. kiedy Pomorzem Gdańskim władał książę Mestwin (Mściwój II). Nienawidził on swojego brata Warcisława i z tego powodu zapisał dzielnicę pomorską niemieckiemu margrabiemu Konradowi. Nie spodobało się to mieszkańcom Gdańska więc udzielili poparcia Warcisławowi. Ten niestety wkrótce zmarł, ale za to Konrad, który przybył udzielić Mestwinowi pomocy tak się rozpanoszył, że jedynym ratunkiem dla Mestwina było wezwanie na pomoc książąt piastowskich z innych dzielnic. Z pomocą przybył między innymi Bolesław Pobożny, a ludność Gdańska widząc, że Mestwin nie odda już Pomorza Brandenburczykowi, ponownie udzieliła mu poparcia. Bezdzietny Mestwin, nauczony doświadczeniem, nie myślał teraz o oddaniu swojej dzielnicy Niemcom. Postanowił, podobnie jak Bolesław Pobożny, zapisać ją księciu Wielkopolskiemu Przemysławowi, z którym szlachta polska wiązała duże nadzieje, widząc w nim przyszłego władcę zjednoczonego państwa. I rzeczywiście młodemu księciu, który skupiał pod swoją władzą Wielkopolskę, Pomorze i Księstwo Kaliskie, 26 czerwca 1295 r. biskup gnieźnieński Jakób Świnka włożył na skronie królewską koronę. Niestety niespełna rok później młody król został podstępnie zamordowany przez Brandenburczyków. Wkrótce jednak ponowne jednoczenie ziem polskich rozpoczął Władysław Łokietek. W tym czasie Gdańsk, w którym żyło ponad 10 tys. mieszkańców był już dobrze rozwiniętym portem, utrzymującym stałe kontakty handlowe z innymi portami bałtyckimi. Spotykali się tu kupcy nie tylko z krajów nadbałtyckich (Prus, Danii Kurlandii, Szwecji, Norwegii, Flandrii) ale także przybywający drogą lądową i spławem wiślanym kupcy z Rusi, Czech, Węgier, a nawet z Bizancjum. Jak na ówczesne czasy był tu bardzo duży ruch, co powodowało wzrost zamożności jego mieszkańców, a co za tym idzie nie brakowało chętnych do zamieszkania w nadmotławskim grodzie. Jednak jeszcze do końca XIII w. rycerstwo gdańskie w 95% nosiło słowiańskie imiona, a osiedlających się tu kupców, przybywających z innych miast leżących nad Bałtykiem (najczęściej z Lubeki) nazywano „gośćmi”.
Zabór Pomorza przez Krzyżaków
Łokietek w trakcie zmagań o zjednoczenie ziem polskich kilkakrotnie przybywał do Gdańska, a nawet pozostawał w nim przez dłuższy czas, zyskując sobie sympatię i poparcie jego mieszkańców. Wkrótce po umocnieniu władzy Łokietka na Pomorzu i przyłączeniu Pomorza do odrodzonego państwa polskiego, na ziemię tą wkroczyli, z zamiarem dokonania zaboru Brandenburczycy. Gdańszczanie pod dowództwem kasztelana Boguszy przez wiele miesięcy bronili obleganego przez Niemców grodu. Nie mogąc przybyć miastu z odsieczą, Łokietek polecił aby wezwali na pomoc Krzyżaków. Krzyżacy jednak wpuszczeni 13 listopada 1308 r. przez obrońców do miasta urządzili rzeź jego mieszkańców. Jak podają źródła gdańskie wymordowanych zostało wówczas około 10 tys. gdańszczan i przebywającej w grodzie szlachty pomorskiej (liczba te jest jednak poddawana przez dzisiejszych historyków w wątpliwość). W 1309 r. opanowali całe Pomorze Gdańskie, zajmując je na blisko 150 lat. Mieszkańcy grodu nad Motławą nie pogodzili się z krzyżacką okupacją. Regres miasta, spowodowany nadmiernym fiskalizmem nie przysporzył Krzyżakom zwolenników nawet wśród sprowadzonej przez nich ludności niemieckiej. Aby skłócić mieszkańców utworzyli jeszcze jedną dzielnicę tzw. Nowe Miasto, któremu nadali pewne przywileje i włączyli je do Związku Miast Hanzeatyckich. Związek ten politycznie podporządkowany Zakonowi był nie tylko formą organizacji kupieckiej, ale przede wszystkim formą ekspansji mieszczaństwa niemieckiego. Na tle niezadowolenia z rządów krzyżackich czasem dochodziło w Gdańsku do tumultów. W sierpniu 1363 r. podczas jarmarku dominikańskiego ludność polska skrzykując się pod hasłem „Kraków!” (podobnie jak rycerstwo polskie w bitwie pod Płowcami) usiłowała wywołać powstanie. Bunt ten jednak został krwawo stłumiony.
Wkrótce w sercach gdańszczan na nowo ożyły nadzieje na powrót miasta i Pomorza do Polski. Po zwycięstwie Władysława Jegiełły pod Grunwaldem, do króla polskiego, który w tym czasie oblegał Malbork, udała się delegacja mieszczan z burmistrzem Leczkowem na czele i 5 sierpnia 1410 r. złożyła Jagielle hołd. Krzyżacy przezornie zablokowali wejścia do gdańskiego portu i zamurowali bramy wiodące z miasta do zamku. Kiedy jednak okazało się, że Jagielle nie wystarczy sił do ostatecznego rozbicia zakonu, zamordowali Leczkowa i kilku innych rajców, a miasto obłożyli karami pieniężnymi, mszcząc się za bunt na jego mieszkańcach.
W 1440 r. wbrew krzyżackim zakazom w Kwidzynie został utworzony Związek Pruski do którego weszło 19 miast leżących na terenie państwa zakonnego – wśród nich również Gdańsk. Celem związku była obrona praw i przywilejów miast przed zapędami zakonu. W 1453 r. sprawę istnienia Związku Krzyżacy oddali pod sąd cesarski. Cesarz Fryderyk III nakazał jego rozwiązanie i trzystu jego przywódców skazał na śmierć. W tej sytuacji Związek Pruski zwany też „Związkiem Jaszczurczym” podjął przygotowania do antykrzyżackiego powstania. Jednocześnie do króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka udało się tajne poselstwo, w którym uczestniczyli także delegaci z Gdańska, z prośbą o włączenie Pomorza do Polski: „Abyś nas raczył przyjęć za Twoich i królestwa Twego wieczystych poddanych i hołdowników i wcielił na nowo do królestwa polskiego, od którego jesteśmy oderwani”. Powstanie wybuchło 4 lutego 1454 r. Cztery tygodnie później na Pomorze wkroczył z wojskami polskimi król Kazimierz Jagiellończyk. Powstańcy opanowali większość miast. 11 lutego, pod nieobecność komtura krzyżackiego w Gdańsku, jego zastępca widząc napierające na siedzibę zakonu uzbrojone tłumy poddał zamek. Niedługo potem gdańszczanie całkowicie rozebrali twierdzę aby wymazać pozostałości krzyżackiego panowania w Gdańsku. Wojna która trwała trzynaście lat przyniosła Polsce zwycięstwo i odzyskanie na mocy pokoju toruńskiego II w 1466 r. Pomorza Gdańskiego. Politycznie Pomorze znów wracało do Polski, faktycznie jednak nigdy nie przestało być jej częścią choćby z tego powodu, że przez 150 lat okupacji niemieckiej należało do polskiej prowincji kościelnej. Pozostało ono w diecezji włocławskiej, pomimo usilnych starań Krzyżaków u papieża o zniesienie jurysdykcji biskupa włocławskiego nad Pomorzem Gdańskim (w celu całkowitego zerwania związków Pomorza z Polską).
Pod berłem królów Polski
Powrót Gdańska do Polski przyczynił się do szybkiego rozwoju gospodarczego miasta, wzrostu zamożności jego mieszkańców i odzyskania utraconej pozycji w handlu europejskim, a przede wszystkim bałtyckim. Nadane przez Kazimierza Jagiellończyka przywileje stworzyły bardzo korzystne warunki dla rozwoju miasta. Wkrótce Gdańsk stał się największym i najnowocześniejszym portem na Bałtyku, do którego rocznie zawijało ponad tysiąc, a nierzadko i dwa tysiące okrętów. Miasto było tak bogate, że królowi Zygmuntowi Augustowi na wojnę z Rosją dobrowolnie ofiarowało trzy beczki złota. Ale i Polska była wówczas najzamożniejszym państwem w Europie. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze w XVIII w. kiedy gospodarka polska przeżywała kryzys spowodowany m.in. siedemnastowiecznymi wojnami, panowało powszechne przekonanie, że kraj nasz nie może utracić niepodległości, bo bez naszych surowców całkowicie upadnie gospodarka europejska i zapanuje tam głód.
W porcie nas Motławą można było usłyszeć niemal wszystkie języki Europy, ale powszechnie używano języka niemieckiego, ponieważ był to język handlowy nadbałtyckich miast. Nic więc dziwnego, że wielu mieszczan mówiło po niemiecku, tym bardziej, że bogactwo przyciągało tu zamożnych kolonistów. Rada Miasta wydawała wszelkie zarządzenia i dokumenty w języku polskim oraz niemieckim. Również dwujęzyczne było tu szkolnictwo. Gdańszczanie jednak bardzo dbali o wysoki poziom nauczania języka polskiego i z tego powodu zabiegali u królów polskich o odpowiednich lektorów. Powszechny był też zwyczaj posyłania młodzieży na naukę w głąb Polski. O ile organizacja życia, kultura polityczna i literatura gdańska przesiąknięte były duchem polskim, o tyle na architekturę, rzeźbę i malarstwo największy był wpływ holenderskich mistrzów. Sztuka niderlandzka wywarła zresztą przemożny wpływ na wszystkie nadbałtyckie miasta.
Związki z Polską nie zostały osłabione nawet w okresie rozprzestrzeniania się protestantyzmu. W mieście do którego wszelkie nowinki docierały szybko i bez przeszkód większość mieszkańców przeszła na protestantyzm. Przywiązane do Polski uwidoczniło się szczególnie podczas „potopu szwedzkiego”, kiedy nie tylko interes religijny, ale przede wszystkim kalkulacje gospodarcze wskazywały gdańszczanom na korzyści płynące z poparcia króla szwedzkiego Karola Gustawa. Wierny Rzeczpospolitej Gdańsk był oblegany przez Szwedów i przez cały okres wojny bronił się skutecznie przed szwedzkimi wojskami. Poseł szwedzki apelujący do interesu kupieckiego gdańszczan, otrzymał od Rady Miasta taką odpowiedź: „Przodkowie Gdańszczan przede wszystkiem przywiązani byli do ewangelicznej Nauki Chrystusowej. Zaraz potem do królów swoich jako od Boga samego ustanowionej władzy. Po trzecie strzegli, by nie odpaść od Królestwa Polskiego… Nigdy zaś u nich pośledniejsze obowiązki nie szły przed pierwszymi, nigdy zysk i interes nie był górą nad prawdą i dobrem…”.
Gdańsk zawsze polski
Z wielką determinacją wystąpił też Gdańsk w obronie tronu króla Stanisława Leszczyńskiego, udzielając mu poparcia przeciwko Sasowi -Augustowi III, kiedy to w 1733 r. za pomocą przekupstwa saskiego i wojsk rosyjskich doszło w Polsce do podwójnej elekcji. Przy czym zaznaczyć należy, że ojciec Augusta III-August II Mocny uprawiał wybitnie szkodliwą dla Polski politykę. Stanisław Leszczyński został wybrany głosami patriotycznej szlachty, domagającej się osadzenia na tronie polskim „Piasta”. Wybór Leszczyńskiego, który wiele lat wcześniej bawiąc w Gdańsku zyskał szacunek i ogromną sympatię jego mieszkańców, powitano w tym mieście radosnym biciem dzwonów, dziękczynnymi modłami i publicznymi uroczystościami. Kiedy rozpoczęła się wojna pomiędzy zwolennikami Leszczyńskiego, a wspierającymi Augusta III wojskami saskimi i rosyjskimi, Gdańsk nie tylko otworzył dla Leszczyńskiego i jego zwolenników bramy, witając przybyszów patriotycznymi wierszami, ale też rozpoczęto przygotowania do obrony króla. Naprawiono mury i fosy, zwiększono kilkakrotnie liczbę milicji miejskiej. Rosyjski feldmarszałek Munnich zażądał od gdańszczan poddania miasta i wydania Leszczyńskiego grożąc, że jeśli nie uczynią tego w ciągu 24 godzin to „wina ojców spłaconą będzie na dzieciach i wnukach, a krew winnych z krwią niewinnych się pomiesza”. Oblężenie miasta trwało 15 miesięcy i ani patrycjat, ani pospólstwo nie szczędziło wysiłków, stając do walki bez różnicy stanu i cechu. W obronie miasta brały udział nawet gdańskie mieszczki. Miasto za swój patriotyzm zapłaciło znaczną ruiną zabudowań (od 4 tys. rzuconych przez Rosjan bomb), a po kapitulacji zostało obłożone bardzo wysoka kontrybucją.
Kolejny egzamin z patriotyzmu i przywiązania do Polski zdał Gdańsk w roku 1793, kiedy w wyniku drugiego rozbioru miasto zostało włączone do Prus. Choć nie mogło liczyć na pomoc upadającej Rzeczypospolitej, żołnierze załogi gdańskiej, marynarze oraz pospólstwo przystąpili do armat i ostrzelali nadciągające wojska pruskie. Po zajęciu miasta przez Niemców Rada na znak protestu postanowiła nigdy więcej nie zakładać uroczystych, paradnych strojów rajców. Król pruski Fryderyk Wilhelm II w deklaracji o zajęciu miasta stwierdzał, że zajmuje Gdańsk z powodu niechęci jego mieszkańców do Prus. Nie dziwi więc fakt, że po siedemnastu latach – 27 maja 1807 r. gdańszczanie z radością powitali wkraczające do miasta wojska napoleońskie, na czele których maszerowały polskie pułki. Zresztą na wezwania Prusaków do obrony przed Francuzami zgłosiło się tylko 86 ochotników. Kiedy po klęsce Napoleona w Rosji wycofująca się, pobita armia francuska przybyła do Gdańska, ranni i wycieńczeni żołnierze znaleźli tu nie tylko bezpieczne schronienie i troskliwą opiekę, ale przede wszystkim miasto przygotowało się do obrony przed rosyjskimi i pruskimi wojskami. Oblężenie trwało od 31 grudnia 1812 r. do 2 stycznia 1814 r. Gdańsk, który podczas oblężenia poniósł ogromne straty, był ostatnią polską placówką – bronił się jeszcze wtedy, gdy nie istniała już armia napoleońska, rozbita pod Lipskiem i legły w gruzach nadzieje na odbudowanie niepodległej Ojczyzny.
Upadek pod pruskim panowaniem
Po ponownym zajęciu miasta Niemcy przystąpili do intensywnej germanizacji Gdańska, który miał się stać bastionem i gwarantem germańskich interesów w tym rejonie. Znaczna część mieszkańców została wysiedlona na peryferie, a ich miejsce zajęli przybysze z Prus – głównie żołnierze i pruscy urzędnicy. Miasto miało stać się niemiecką „zbrojownią” i ośrodkiem administracyjnym. W 1837 r. wprowadzono w Gdańsku całkowity zakaz używania języka polskiego w szkołach i w kościołach. Pod pruskim panowaniem nastąpił upadek gospodarczy i kulturalny nadmotławskiego grodu, a w skutek wysiedleń zmniejszyła się liczba jego mieszkańców. Zaniedbany przez nowe władze port zaczął niszczeć i podupadać, a brak troski o odpowiednie oznakowanie nawigacyjne nabrzeża stał się przyczyną wielu katastrof morskich. Sytuacja ta nieco poprawiła się dopiero w drugiej połowie XIX w. kiedy Niemcy na potrzeby przemysłu wojennego ożywili port w Gdańsku i rozwinęli potrzebne inwestycje przemysłowe. Dużo można by napisać o tajnych związkach polskich działających na terenie Gdańska i Pomorza w okresie zaborów.
W październiku 1918 r. rząd niemiecki otrzymał poufne doniesienia że: „kupcy gdańscy mieli zwrócić się do rządu polskiego w Warszawie [Tymczasowej Rady Stanu przyp.A.K.] i wyrazić życzenie, aby Gdańsk przypadł Polsce, albowiem obiecują sobie wiele dobrego dla przyszłości Gdańska”. Władze pruskie rozpoczęły śledztwo w tej sprawie, po czym zostały sporządzone imienne listy z zapytaniem o przynależność miasta. Kto chciał przyłączenia Gdańska do Polski był natychmiast wydalany z miasta i okolic.
Germanizacyjna i wysiedleńcza polityka Niemców doprowadziła do tego, że na terenie Wolnego Miasta Gdańska mieszkało już tylko niewiele ponad 10 % Polaków, a przynajmniej taki procent ludności deklarował się jako Polacy – choć w księdze adresowej ilość polsko-brzmiących nazwisk jest bardzo znacząca. Proporcje te wyglądały zdecydowanie inaczej na obszarze całego Pomorza Gdańskiego, gdzie Polacy stanowili ponad 75% ludności. W samym Gdańsku zaangażowanie osób deklarujących się jako Polacy w działalność patriotyczną było ogromne. Jest to jednak temat tak szeroki, że wymaga osobnego artykułu. Wystarczy napisać, że w latach trzydziestych co drugi uczeń Gimnazjum Polskiego należał do harcerstwa, pomimo iż na każdym kroku harcerze chodzący po ulicach w mundurkach spotykali się z agresją słowną i fizyczną ze strony Niemców.
Zniszczenie świadectw polskości
1 września 1939 r. Niemcy aresztowali półtora tys. Polaków w Gdańsku i Sopocie. W pierwszych miesiącach II wojny światowej w wyniku eksterminacji w ramach Intelligenzaktion Niemcy zamordowali na Pomorzu Gdańskim ponad 30 tys. Polaków. Dla porównania w Wielkopolsce zamordowanych zostało ok. 3 tys. osób, na Śląsku ok. 2 tys., a na Mazowszu ok 7 tys. W marcu 1945 r. dostojny, tysiącletni Gdańsk stanął w obliczu zagłady. Obce, wrogie armie rozpoczęły zażarty bój o miasto, które przez wieki pod skrzydłami Rzeczpospolitej budowało swoją świetność, obracając zabytkowe domy i ulice w rumowisko i zgliszcza. Od 9 marca rozpoczęły się systematyczne sowieckie naloty na Gdańsk zamieniony przez Niemców w twierdzę. Hitler nakazał walkę do ostatniego żołnierza, nawet gdyby Gdańsk miał zostać całkowicie zniszczony. W dywanowych nalotach przez ponad trzy tygodnie setka samolotów sowieckich i wspomagających je samolotów angielskich oraz amerykańskich zrzucała bomby zapalające, burzące oraz odłamkowe na Stare Miasto i okolice. Jednocześnie trwał nieprzerwany ostrzał artyleryjski. Paliły się ulice, stare kamieniczki i kościoły, a po odcięciu przez sowietów dopływu wody do miasta, żywiołu nikt już nie mógł powstrzymać. Słup dymów i ognia sięgał 5 tysięcy metrów. Wieża Bazyliki Mariackiej wznoszonej przez gdańszczan przez 159 lat zamieniła się w gigantyczny komin, a we wnętrzu świątyni topiły się cegły. Jeden z niemieckich oficerów zapisał „zniszczenie Śródmieścia było prawie całkowite (…) nie dało się rozpoznać żadnego domu, a rozwalone wieże kościołów sterczały jak oskarżające palce”. Dzieło zniszczenia dokończyła wkraczająca do Gdańska w końcu marca Armia Czerwona, wrzucając do piwnic granaty i podpalając to co jeszcze nie płonęło. Stare Miasto zrujnowane w 90% przestało istnieć, a wraz z nim wielowiekowy dorobek pokoleń, będący świadectwem świetności dawnej Rzeczypospolitej.
Po wojnie nowy reżim komunistyczny, a przede wszystkim Armia Czerwona traktowali Polaków z Pomorza Gdańskiego jak Niemców, dlatego też stali się oni ofiarami kolejnych prześladowań, gwałtów grabieży i upokorzeń. Przykładem mogą być żołnierze AK, „Gryfa Pomorskiego”, i NSZ osadzeni przez Niemców w KL Stutthof, którzy po „wyzwoleniu” przez Armię Czerwoną zostali niemal prosto z obozu wywiezieni na Sybir do łagrów, jako Niemcy. Sowieci traktowali Pomorze i Gdańsk jak rdzennie niemieckie ziemie, dlatego też Polacy na równi z Niemcami byli ograbiani z majątku, wyrzucani z domów, aresztowani, mordowani a kobiety gwałcone (armia sowiecka lubiła to robić szczególnie, bo w Gdańsku zgwałconych zostało ponad 40% kobiet). A co więcej, w urzędowych sprawozdaniach z lat 1945-47 mówi się o wyraźnym faworyzowaniu Niemców przez sowiecką armię i tworzeniu dla nich ochronnych enklaw, przy jednoczesnym prześladowaniu ludności polskiej.
Zniszczony doszczętnie Gdańsk, ograbiony przez Niemców i Sowietów z wielowiekowego dorobku pokoleń, boleśnie doświadczony wracał do Polski, aby stawić czoła kolejnemu totalitaryzmowi. Dziś niestety władze Gdańska wracają do narracji pro niemieckiej, deprecjonując jego dziejową polskość. Wystarczy sięgnąć po wydaną przez Urząd Miasta Encyklopedię Gdańską, aby nie zauważyć ogromnej liczby Polaków, którzy na przestrzeni wieków kształtowali charakter nadmotławskiego grodu, którzy z wielkim poświęceniem walczyli o polskie prawa oraz kulturę i nierzadko zapłacili za to najwyższą cenę. W tej encyklopedii ich nie znajdziemy.
Anna Kołakowska