„Cierpienia” Stefana Michnika

Sympatyk „Solidarności” (potem KOD-u), współpracownik Radia Wolna Europa i paryskiej „Kultury”, wielbiciel książek i muzyki poważnej (ostatnio kawy i domowych bułeczek). Adam Michnik stwierdził, że jego brat „wiele wycierpiał”. Tak, to Stefan Michnik, z którego powodu cierpieli inni, bo nade wszystko był mordercą sądowym. Do Polski, szczególnie przed oblicze Temidy, wracać nie chciał. Czy spocznie teraz na Starych Powązkach w Warszawie u boku rodziców?

Michnik był „ścigany” od 1999 r., kiedy ówczesna minister sprawiedliwości Hanna Suchocka przerzuciła sprawę na IPN, który szczęśliwie powstał rok później. Ale 93 zarzuty zbrodni komunistycznych polscy śledczy postawili Michnikowi dopiero w… 2019 r.

Aleja Przyjaciół (komunistów)

Stefan Michnik urodził się 28 września 1929 r. w Drohobyczu. Jego miastem, jak deklarował, pozostał Lwów – tu do 1939 r. uczęszczał do szkoły powszechnej. Ważniejszy od Lwowa był dla niego jednak komunizm, który wyssał z mlekiem matki. Helena Michnik – komunistyczna aktywistka Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” – po 1945 r. była nauczycielką w Korpusie Kadetów KBW i autorką stalinowskich podręczników do historii. Ojciec – też komunista Samuel Rosenbusch – zginął w stalinowskich czystkach lat 30. Przyrodni ojciec – komunista Ozjasz Szechter został przed wojną skazany za antypolską działalność w nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Po „wyzwoleniu” był kierownikiem Wydziału Prasowego Centralnej Rady Związków Zawodowych i zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Pracy”.

Wszystko to sprawiło, że Stefan Michnik też zapragnął służyć komunistycznej ojczyźnie. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że razem z braćmi: Jerzym (późniejszy elektryk i emigrant do Stanów Zjednoczonych) i Adamem (późniejszy naczelny „Gazety Wyborczej”) mieszkał przy Alei Przyjaciół 9/13, obok notabli PZPR i MBP.

Komunistyczną karierę rozpoczął w Związku Walki Młodych, potem był Związek Młodzieży Polskiej, PPR i w końcu PZPR. Partia umożliwiła mu również karierę zawodową: laborant elektrowni warszawskiej został przyjęty do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze… Bo elektrykiem, tak jak brat Jerzy, pozostawać nie zamierzał.

Obrona Michnika

20 lat „ścigania” przez Polskę sprawiło, że mógł mówić o swojej przeszłości jako prywatnej sprawie. Przyrodni brat Adam wytłumaczył postępowemu światu, jak traktować Stefana: kiedyś był za młody, a potem za stary, aby go ścigać. Szwedzkie gazety podchwyciły jeszcze „argument” o polskim antysemityzmie.

Naczelny „GW” napisał teraz w nekrologu: „Mój Brat wiele wycierpiał z mojego powodu, choć nie z mojej winy”. Tylko co mają powiedzieć ofiary Stefana, katowane i mordowane na Rakowieckiej, a potem zrzucane do bezimiennych dołów na „Łączce”? A Stefan zawsze był niewinny, nigdy nikogo za swoje zbrodnie nie przeprosił.

„Wyborcza” broniła Stefana również raportem komisji Mazura (zastępcy prokuratora generalnego PRL), powołanej w 1956 r. do „zbadania przejawów łamania praworządności” w najwyższych organach sądownictwa wojskowego. Bo choć został wymieniony w gronie sędziów najbardziej dyspozycyjnych wobec władz i bezpieki, to nie wnioskowano o ukaranie go. Adam Michnik „zapomniał” wyjaśnić, że komisja nie chciała stawiać morderców przed sądem, tylko zgodnie z propagandą gomułkowskiej „odwilży” napiętnować. A ponadto: raport powstał na podstawie ubeckich papierów, których Adam Michnik nigdy nie uznawał…

Imponująca walka klasowa

Pracę w Wojskowym Sądzie Rejonowym (WSR) w Warszawie rozpoczął 27 marca 1951 r. Już dwa tygodnie później skazał na dożywocie żołnierza Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Stanisława Bronarskiego, ps. „Mirek”. Jego ofiarami byli również żołnierze AK, NSZ, WiN, działacze niepodległościowi. Haniebne zarzuty: szpiegostwo, próba obalenia przemocą ustroju, spisek w wojsku.

W tej ostatniej kategorii chyba najsłynniejszą sprawą z udziałem Michnika, zakończoną wyrokiem śmierci, pozostaje proces mjr. Zefiryna Machali – przedwojennego oficera, żołnierza Września, wywiezionego następnie do ZSRR, potem w PSZ na Zachodzie, od 1947 r. w Sztabie Generalnym WP. Podczas ostatniego widzenia z żoną Machalla mówił, że zeznania zostały na nim wymuszone. Michnik nie zgodził się na dopuszczenie do procesu obrońcy.

Machalla został zamordowany 10 stycznia 1952 r. – bezpieka pochowała go potajemnie na „Łączce” Powązek Wojskowych. Żona, Zofia Machalla, długo nie mogła uwierzyć w jego śmierć. Czy to morderstwo to też prywatna sprawa Stefana Michnika?

O roli Michnika w innym procesie – redaktora naczelnego „Przeglądu Kwatermistrzowskiego” płk Romualda Sidorskiego mówił inny stalinowski sędzia – Mieczysław Widaj:

„Z rozmowy wywnioskowałem, że jest święcie przekonany o winie oskarżonego na podstawie przeprowadzonych na rozprawie dowodów [Sidorski nie przyznał się do rzekomej działalności szpiegowskiej]. Ze mną wówczas tow. Michnik nie rozmawiał jako człowiek, który ma chociażby cień wątpliwości”.

Stefan Michnik dostąpił nawet zaszczytu orzekania w sprawie, którą prowadziła Helena Wolińska. Tadeuszowi Jędrzejkiewiczowi (oskarżonemu o działalność kontrrewolucyjną w Szkole Morskiej w Gdyni) udało się jednak ujść z życiem – mimo dwukrotnej kary śmierci wyrok złagodzono mu do 10 lat więzienia.

W 1956 r., podczas narady partyjnej, Michnik tłumaczył się:

…Nam wtedy imponowało powiedzenie o zaostrzającej się walce klasowej i nieprawdę powie ten, kto by twierdził, że wtedy z niechęcią rozpatrywał te sprawy. (…) Kiedy dostałem pierwszy raz poważną sprawę, to nosiłem ją przy sobie i starałem się, żeby mi tej sprawy nie odebrano”.

TW Kazimierczak

Na tym nie koniec „państwowotwórczej” pracy Michnika. W podaniu do Oficerskiej Szkoły Prawniczej, która przez 18 miesięcy przysposobiła go do roli sędziego wojskowego, napisał: „do OSP chcę wstąpić dlatego, że szkoła ta kształci tych, którzy będą realizować dyktaturę proletariatu w praktyce”. Tę dyktaturę realizował potem dwutorowo – w swoim orzecznictwie i donosach na kolegów.

W książce Krzysztofa Szwagrzyka „Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 1944-1956” (wyd. IPN) czytamy:

Największe sukcesy w tajnej współpracy osiągnął Stefan Michnik, pozyskany na zasadzie dobrowolności przez sekcję Informacji Wojskowej, istniejącą przy OSP w Jeleniej Górze. 13 III 1950 r. przyjmując ps. „Kazimierczak”, napisał: << Ja, Stefan Michnik […], zobowiązuję się do współpracy z Organami Informacji Odrodzonego Wojska Polskiego, mając na celu wykrycie szpiegów, sabotażystów, dywersantów i wszelkiego rodzaju innego wrogiego elementu, działającego na szkodę WP i ustroju Polski Ludowej.>> Już 15 IV 1950 r. otrzymał pierwsze 1.000 zł zapłaty za „sumienne wykonywanie zadań”. W trakcie 3-letniej współpracy Michnik był początkowo informatorem, a następnie rezydentem OZI w 1. kompanii OSP”.

Wzorem Dzierżyńskiego

Prawa na Uniwersytecie Warszawskim Michnik nigdy nie ukończył, ze względu na natłok pracy… Tymczasem jego współpraca z Informacją Wojskową kwitła: „W kwietniu 1951 r., z chwilą przeniesienia do stolicy na stanowisko asesora warszawskiego WSR, został rezydentem w Wydziale Informacji Garnizonu Warszawskiego, mającym „na kontakcie” 6 informatorów: „Romańskiego”, „Chętkiego”. „Żywca”, „Czarucha” („Czarnucha”?), „Szycha”, „Zbotowskiego”.”
Wyjaśnijmy: rezydent to agent, który stoi na czele autonomicznej sieci własnych tajnych informatorów. Zostawała nim osoba, ciesząca się wyjątkowym zaufaniem. Niełatwo było zdobyć taką pozycję w IW – instytucji, która z natury rzeczy nie ufała nikomu. Przypomnijmy, że na rezydenta był również typowany inny agent Informacji – Wojciech Jaruzelski, pseudo „Wolski”.

Prócz Michnika i Jaruzelskiego wymieńmy jeszcze jednego tajnego współpracownika tego wojskowego kontrwywiadu. To szanowany do dziś przez niektóre środowiska socjolog i filozof Zygmunt Bauman, oficer polityczny Dywizji Kościuszkowskiej.

10 czerwca 1953 r. zaprzestano współpracy z Michnikiem – TW „Kazimierczakiem”. Jednym z powodów było jego członkostwo w PZPR. Trzy miesiące później Michnik zakończył również swoje krwawe sędziowskie żniwo, pracując już w Najwyższym Sądzie Wojskowym. Władzy „ludowej” nie przestał jednak służyć. Jako kierownik gabinetu metodycznego „Fakultetu Wojskowo-Prawniczego” w Akademii Wojskowo-Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego uczył innych funkcjonariuszy wymiaru „sprawiedliwości”.

Karol Szwedowicz

26 lipca 1957 r. Michnik został przeniesiony do rezerwy. To jedyna kara, jaką poniósł w związku ze wspomnianym raportem Mazura. Na krótko zatrudnił się w adwokaturze warszawskiej. Potem płynnie przeszedł do wydawnictw MON, gdzie został redaktorem. Tak było aż do 1968 r., kiedy wyrzucono go z pracy i z PZPR.

W 1969 r. wyjechał do Szwecji. Wcześniej starał się o wizę do USA (w Nowym Jorku od 1956 r. mieszkał jego brat Jerzy), ale amerykańskie władze odmówiły ze względu na jego komunistyczną przeszłość. Z kolei Szwecja okazała się przyjazna dla 2500 Żydów, którzy w latach 1969-1971 przyjechali tam z Polski.

Aż do emerytury w połowie lat 90. Michnik pędził spokojne życie bibliotekarza na uniwersytecie w Uppsali. W latach 70. zyskał uznanie części polskiej emigracji: współpracował z Radiem Wolna Europa, publikował – pod pseudonimem Karol Szwedowicz – w paryskiej „Kulturze”. Tak jak Helena Wolińska-Brus – popierał „Solidarność”.

Pomysł ucieczki z Polski okazał się dla stalinowskich zbrodniarzy zbawienny. Przez lata nowe ojczyzny chroniły ich przed „polskim antysemityzmem”.

Ale Stefan Michnik trochę się denerwował. Np. w kwietniu 2001 r., kiedy pod jego domem w małej miejscowości Storvreta pod Uppsalą Liga Republikańska wywiesiła transparent: „Żądamy postawienia przed sądem oprawców komunistycznych”. Stefan Michnik wychodził z domu i pytał policjantów, czy na pewno wydano zgodę na demonstrację. Zmarł 27 lipca w komfortowym żydowskim domu seniora w Goeteborgu.

Tadeusz Płużański