Przyczyną wzrostu cen energii są działania szaleńców w Brukseli

Przyczyną wzrostu cen energii są działania szaleńców w Brukseli.

Rozmowa z prof. Zbigniewem Krysiakiem, ekonomistą, prezesem Instytutu Myśli Schumana.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2021 roku w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku wzrosły w Polsce o 7,8 proc. – czytamy w najnowszym komunikacie Głównego Urzędu Statystycznego. To o wiele więcej niż w we wcześniejszych miesiącach. Z czego to wynika?

Po pierwsze trzeba zauważyć, że te wahania pomiędzy miesiącami są różne i gdybyśmy je podsumowali, to średnioroczna inflacja za ten rok wyniesie w sumie ok. 5 proc. Gdy mierzymy – załóżmy listopad do listopada roku poprzedniego – to widzimy, że w kolejnych miesiącach te ceny spadały. I jak weźmiemy pomiar grudzień do grudnia, czy też średnie z tych wszystkich miesięcy, to dojedziemy do wspomnianej wartości ok. 5 proc. Tak należy na to spoglądać, by obiektywnie tę sytuację zdiagnozować. Tak mierzona inflacja np. w Belgii wynosi 7 proc, w Niemczech 6 proc, w Danii jest podobnie, natomiast w wielu innych krajach jest nawet wyżej.

To oznacza, że inflacja rośnie w całej Unii Europejskiej?

Tak, choć jak wspomniałem jej poziomy są różne. Przyczyną wzrostu cen energii są działania szaleńców w Brukseli, którzy zwiększają koszty emisji CO2, które obecnie plasują się na poziomie 90 euro za tonę, a były jeszcze niedawno na poziomie 10-20 euro za tonę. A to przecież jest istotny składnik w cenie energii. Administracyjną decyzję, którą podjęto w Brukseli, nadal forsują głównie Niemcy i Holandia. Niemcy w SPD zapisali nawet w umowie koalicyjnej, że te koszty nie mogą być niższe niż 60 euro za tonę. I dlatego one rosną i będą rosły. Polska, Francja, Czechy i inne państwa walczyły o zmianę tych zapisów. Ponieważ w różnych krajach podjęto działania związane z przestawianiem się na gaz, Niemcy robią z Rosjanami Nord Stream 2. Polityka gazowa jest ustawiona tak, by w jakiejś części wyeliminować produkcję energii z węgla. Tymczasem pamiętajmy, że w Niemczech czy w Hiszpanii nadal produkuje się energię z węgla. W dodatku Niemcy w ostatnich latach otworzyli nowe elektrownie węglowe i kopalnie. Niemniej jednak ta redukcja z węgla jest zastępowana gazem, a Rosjanie to kontrolują. Powoduje to, że wytwarza się niska podaż a duży popyt, w związku z czym ceny rosną.

Można więc stwierdzić, że promowanie strategii „Fit for 55” i manipulowanie cenami gazu przez Putina przekłada się na obecną inflację?

Tak, właśnie te dwie sprawy są bezpośrednią przyczyną inflacji, a Niemcy tym sterują w UE. To głupota, bo globalna emisja CO2 w UE to ok. 8 proc., tymczasem 60 proc emituje Azja, dużo więcej Rosja, Stany Zjednoczone i inne kraje. Chińczycy wycofali się z tych uzgodnień, bo zauważyli, że jest to jakieś szaleństwo. Będą oczywiście przestawiali się na rozwiązania ekologiczne, ale w swoim tempie. Europa zaś idzie w destrukcję, bo cały przemysł i gospodarka stoją przecież na zasobach energii węglowej i tego nie da się przestawić obecnie na energię wiatrową czy słoneczną. I to jest podstawowy problem, dlatego działania Brukseli nazywam głupotą, gdyż gwałci się podstawowe prawa ekonomiczne. Kierunek źródeł energii ekologicznych jest słuszny, ale jak zbilansujemy zasoby kapitałowe dla poszczególnych państw, ile trzeba środków finansowych, żeby przestawić się np. na energię jądrową, wiatraki czy wodór – to te pieniądze są zbyt duże. Do 2030 roku – jak chcieliby Niemcy – nie da się pozyskać na to takich środków. To, co obecnie obserwujemy jest jakimś zaciemnieniem umysłów, zrezygnowaniem z logicznego i ekonomicznego myślenia. Presja Polski, Czech, Francji i innych krajów miała na celu, aby usunąć te koszty emisji i dostosować plan transformacji energetycznej odpowiednio do tempa możliwości aranżacji środków finansowych w poszczególnych państwach. To, co też istotne, to zwrócenie uwagi na stosunek inflacji w danym kraju do stóp procentowych.

Ekonomiści Banku Pekao uważają, że Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się w grudniu na trzecią z rzędu podwyżkę stóp procentowych. Ich zdaniem stopy wzrosną do 1,75 proc. Czy to zredukuje inflację?

Po pierwsze, jeśli weźmiemy inflację, jaka jest w Niemczech lekko powyżej 6 proc. do poziomu stóp procentowych, to ten iloraz jest dużo wyższy niż w Polsce. Europejski Bank Centralny nie podnosił stóp procentowych, co jest zastanawiające. Może nie rozumieją problemu. Faktem jest, że dynamika inflacji na Zachodzie w stosunku do poziomu stóp procentowych jest znacznie większa niż w Polsce, a jednocześnie tempo wzrostu PKB jest u nas dużo wyższe. Jeśli weźmiemy ilorazy inflacji do stóp procentowych czy do wzrostu PKB, to jesteśmy w najlepszej sytuacji w Europie. W dodatku, gdy porównamy ilorazy inflacji do poziomu bezrobocia, to mamy je najniższe. Przy inflacji należy więc podnosić lekko stopy procentowe, ale w taki sposób, by to nie wywoływało wzrostu bezrobocia.

Rożnie z tym w Polsce bywało…

To prawda. Pamiętamy jak za Balcerowicza zwiększano na siłę stopy procentowe nie zwracając pry tym uwagi na to, że generują one wysokie bezrobocie. A bezrobocie powoduje, że zwiększa się presja inflacyjna. W okresie rządów Platformy Obywatelskiej bezrobocie w Polsce sięgało prawie 20 proc. Mówiąc o potencjalnym wzroście stóp procentowych trzeba podkreślić, że obecnie są one na poziomie sprzed pandemii, a wówczas były one bardzo niskie. A zatem jesteśmy w sytuacji jeszcze dość stabilnej. Osobiście nie sądzę, żeby w grudniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe. Dlaczego? Bo już wszystkie tzw. świąteczne zakupy dokonują się, czyli już nie ma presji popytowej. Gdyby okazało się, że inflacja jeszcze trochę by wzrosła, to z ich podwyżką należałoby poczekać do stycznia. W styczniu dowiemy się już bowiem jaki nastąpi wzrost cen energii dla gospodarstw domowych.

Co sądzi Pan o wprowadzanej przez polski rząd tarczy antyinflacyjnej?

To bardzo dobry krok, który zmniejsza napięcie społeczne. Emocje powodują, że w odbiorze niektórych ludzi ta inflacja jest już na poziomie 10 proc. Ta tarcza je redukuje. Po drugie istotnie zmniejsza opłaty, jeśli chodzi o układ procentowy, zmniejszenie VAT, akcyzy, podatku obrotowego od paliw dla przedsiębiorstw, które handlują i też na tym korzystają. Oczywiście liczymy na to, że sprzedawcy energii nie będą wykorzystywali tej sytuacji, bo zawsze coś takiego może nastąpić. Ponieważ jej dostawcami są firmy, w których państwo ma duże udziały, to myślę, że ta sprawa może być istotnie kontrolowana Z drugiej strony, jeśli chodzi o paliwa, to mamy nie tylko Orlen, są też inni i tutaj może się coś takiego pojawić. Tarcza antyinflacyjna pozwoli jednak gospodarstwom domowym przejść łagodnie przez okres zimowy.

Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler