Gdy pisałem ten artykuł, który posłużył mi jako tekst scenariusza do wersji filmowej w Warszawskiej Filharmonii odbywał się 18 Konkurs Chopinowski i tryumfowała muzyka geniusza Fryderyka Chopina, którą grali pianiści z całego świata. Warto więc przypomnieć dwa skromne koncerty licealisty Chopina, w małym, uzdrowiskowym miasteczku – wtedy Bad Reinerz, obecnie Duszniki – Zdrój. Można powiedzieć, że były to pierwsze, zagraniczne koncerty Chopina. Kiedy my odwiedziliśmy Duszniki, miasteczko wydawało się śpiące, melancholijne i przyprószone śniegiem, ale co roku, kiedy przychodzi lato, ożywia się za sprawą akordów płynących z Dworku Chopina. I właśnie w 2021 roku Duszniki też żyły 76-ym Międzynarodowym Festiwalem Chopinowskim.
Tu właśnie, latem w 1826 roku, przybył na kurację z mamą i swoją siostrą Emilią – szesnastoletni geniusz muzyczny – Fryderyk Chopin. Spacerując wśród kuracjuszy, popijał wodę mineralną z dodatkiem serwatki z koziego mleka i ziół. Wtedy uważano, że taka mikstura miała wzmocnić jego wątłe zdrowie. Nagle w spokojne życie w pensjonacie wdziera się dramat. Przybyły do wód na kurację, ojciec czworga dzieci – umiera. Kuracjusze, proszą Chopina o dobroczynny koncert – dla osieroconych dzieci. Młodzian szlachetnego serca, zgadza się bez wahania. Odnosi sukces i daje… drugi koncert. „Kurier Warszawski” napisał: „Jemu to wiele chwały! – dzieciom – wsparcie przyniosło”.
Poprzednie warszawskie sukcesy koncertującego cudownego dziecka porównywanego do Mozarta, jak i te dwa, skromne koncerty były bardzo ważne dla dalszej kariery muzycznej Chopina. Ojciec niechętnie odnosił się do studiów muzycznych i życzył sobie, by syn jednak studiował na Uniwersytecie, a nie w Konserwatorium Muzycznym, ale te ostatnie koncerty, jak i usilne namowy jego nauczycieli muzyki, że powinien studiować w Konserwatorium, przekonały ojca i poszedł na kompromis. Tak więc Fryderyk zaczął studiować w Konserwatorium harmonię i kompozycję, ale musiał też spełnić życzenie ojca i uczęszczał na wykłady na Uniwersytecie. Po skończeniu studiów Chopin pojechał do Wiednia, gdzie dowiedział o wybuchu Powstania Listopadowego przeciwko Rosji. Chciał dołączyć do powstania, ale rodzice i przyjaciele go od tej decyzji odwiedli. Poeta Stefan Witwicki napisał do niego: „Życzyć jednak należy, abyś na przyszłość pamiętał, kochany przyjacielu, żeś wyjechał nie po to, aby tęsknić, lecz aby w swej sztuce ukształcić się i zostać pociechą i chwałą swojej rodziny i kraju”.
I Chopin został emigrantem. Znalazł się wśród polskich uchodźców w Paryżu. I tu, na obcej ziemi – zaczęła się kariera polskiego geniusza muzyki, która zaprowadziła go na francuskie salony arystokratyczne.
W Paryżu, Chopin poznaje znaną z wielu romansów, bardzo popularną pisarkę George Sand, która była praprawnuczką króla Polski, Augusta II Mocnego. Nieszczęsnego dla nas króla, pijaka i hulaki, i tak mocnego, że historia wspomina, że miał podobno około 300 potomków… oczywiście z nieprawego łoża. Umierając, przeklinał Polskę, że go do niej doradcy sprowadzili i błagał Boga o zmiłowanie. I oto ta praprawnuczka Augusta- George Sand w 1838 roku zaprzyjaźnia się z Chopinem i przyjaźń owa przeradza się w romans. Bywały chwile wspólnego szczęścia – a także chwile wspólnych zmartwień. Także ze zdrowiem kompozytora i kruchą odpornością jego organizmu. Za namową przyjaciół, „bo to wyspa romantyczna, dla zakochanych w sam raz” a i klimat dla zdrowia Chopina wydawał się doskonały, kochankowie udali się w podróż na Majorkę, do Palmy, a potem – do miasteczka Valldemossa. I my tam zawitaliśmy, podążając za śladami znanej pary. To właśnie tu, w malowniczym otoczeniu Chopin komponował mazurki, które moja żona Japonka bardzo lubi. Musiała tu przyjechać i zobaczyć to miejsce, tym bardziej, że pisała książkę o Polsce – a w niej, oczywiście – nie mogło zabraknąć Chopina, którego muzykę Japończycy uwielbiają. Miasteczko jest pięknie położone, a jego wąskie uliczki i stara zabudowa mają urzekający czar! A ponad miastem dominuje na wzgórzu, pięknie położony klasztor Kartuzów. Powstał w 14 wieku, ale 3 lata przed przyjazdem romantycznej pary – zakon został rozwiązany, budynek skonfiskowany, sprzedany i cele zakonników można było wynajmować. Tak więc George Sand zdecydowała, że tam właśnie zamieszkają. I w takiej to wiosce, daleko od miasta, w grudniu 1839 roku – pojawili się artyści z wielkiego świata. Oboje byli już bardzo sławni w sferach artystycznych francuskiej stolicy. On z racji swojej muzyki i koncertów w arystokratycznych salonach, ona z wydania wielu nowel i powieści. Jej książki były bardziej sprzedawane niż dzieła Balzaka i Wiktora Hugo! Pisarka była zafascynowana młodym geniuszem, jego delikatnością, wrażliwością i manierami, a przede wszystkim jego muzyką. On był zupełnie inny od jej poprzednich kochanków. Delacroix, przyjaciel Chopina, chyba nie bardzo lubił George Sand, bo jak przyjrzymy się dokładnie jego obrazowi, na którym są kochankowie, to w czerwieni kotary zauważymy szarawy pyszczek…chyba żmii… Chopin natomiast – początkowo – nie był wcale zachwycony widokiem George Sand. Nie podobała mu się jej twarz, jakby odpychająca i niesympatyczna…Ale po półtora rocznej znajomości zakochał się i przeżywał z nią płomienny romans. Przybycie do Valldemossy, to jakby była ich… niby – podróż poślubna. W tym wioskowym otoczeniu, stanowili niezwykłą parę! Ona, z dwojgiem dzieci, ekstrawagancko ubrana, paląca cygaro albo fajkę, szokująca wszystkich, przyjechała nie ze swoim mężem a z młodszym kochankiem i dziećmi z poprzedniego małżeństwa! W dodatku nie uczestniczyli we mszy w kościele, mimo że mieszkali w klasztorze. To było nie do akceptacji. Wieśniacy rozpuszczali też plotki, że Chopin jest chory na gruźlicę, więc nie należy się do nich zbliżać, a w dzieci George Sand rzucali kamieniami. Niestety, mieszkańcy nie byli przychylni przybyszom. Pogoda także nie sprzyjała, co było najgorsze dla wątłego zdrowia Chopina. My, kiedy przybyliśmy do miasteczka we wrześniu – mieliśmy fantastyczną pogodę. Natomiast grudniowy, zimowy klimat, dla tej pary zakochanych był nie do zniesienia. Padało bardzo często.
Może to wtedy pewnego dnia Chopin siadł do pianina i skomponował „Preludium Deszczowe”, w którym słychać melancholijnie, spadające krople deszczu? W kamiennej celi był przejmujący chłód i trudno ją było ogrzać malutkim grzejnikiem. Zimne wiatry, deszcze, wilgoć, to był zabójczy klimat dla delikatnego organizmu kompozytora. Miewał ataki kaszlu, pluł krwią. Choroba postępowała. Puste otoczenie klasztorne, pobudziło jego wrażliwość i zaczął widzieć ducha, czuł, że przy nim jest, a George Sand, jak wróciła z dziećmi, znajdowała go przy pianinie jakby zamrożonego. Siedział blady, przerażony, wydawało mu się, że gdzieś chodzi duch…! Ale mimo wszystko, w dobrych, pogodnych dniach Chopin komponował i grał. Talent geniusza eksplodował! Tu stworzył cykl preludiów i komponował mazurki. George Sand napisała: „Ten Chopin jest aniołem. Jego dobroć, czułość i cierpliwość niepokoją mnie czasem, wydaje mi się, że jest to istota zbyt delikatna, zbyt niezwykła i zbyt doskonała, by żyć długo naszym ciężkim i twardym życiem ziemskim. Będąc śmiertelnie chorym stworzył na Majorce muzykę pachnącą rajem”.
[Adam Zamoyski- „Chopin: A New Biography”, Double Bay & Company, Inc. Garden City, New York, st.182-183. Cytat z listu George Sand po pobycie na Majorce – st.188]
Wycieńczony pracą i bardzo uciążliwą podróżą morską pod pokładem statku, wiozącym czarne świnie, latające po pokładzie – powrócił z hiszpańskiej wioski do Paryża. Dużo pracował, dając lekcje dla członków arystokratycznych rodzin… i ciągle komponował. Czasami koncertował i przed niefortunnym rozpadem związku z George Sand – zagrał jeszcze charytatywny koncert na rzecz ubogich, polskich emigrantów w Hotelu Lambert. Zdrowie kompozytora pogarszało się i za dwa lata, w 1848 roku- odbył się już ostatni koncert „poety fortepianu” … Dramatopisarz Ernest Legouvé napisał: „W Chopinie mamy dwie istoty: patriotę i artystę; dusza pierwszej – ożywia geniusz drugiej”.
Kiedy chodziliśmy, po tym niezwykłym, klasztornym muzeum ogarnął nas żal, że ten niezwykły geniusz musiał odejść tak szybko! Po ceremonii w kościele, na cmentarz Père – Lachaise w Paryżu – 30 października 1849 roku przybyła elita arystokratyczna, intelektualna i artystyczna Paryża. Było to wielkie wydarzenie i zgromadziło około 6000 ludzi. Na czele orszaku szli: dobry znajomy, książę Adam Jerzy Czartoryski i reprezentant świata muzycznego Paryża, Giacomo Meyerbeer oraz przyjaciel, znany malarz Delacroix, Camille Pleyel oraz członkowie Hotelu Lambert, polscy emigranci i bliscy przyjaciele Chopina… a za nimi kilka tysięcy żałobników. George Sand na pogrzebie nie było! Zgodnie z wolą zmarłego, serce kompozytora zostało przewiezione do Warszawy i urna z sercem jest wmurowana w kościele Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. A muzyka Chopina „pachnąca rajem”, polskością i zawierająca ludzkie, uniwersalne emocje – rozbrzmiewa na całym świecie, będąc skarbem całej ludzkości. …A kiedy śniegi stopnieją, przyjdzie wiosna i lato, w Dworku Chopina w Dusznikach, gdzie licealista Chopin koncertował, sala zapełni się i… znów zabrzmi jego muzyka. I Fryderyk już na to czeka!
Wersję filmową artykułu po polsku i z narracją angielską można obejrzeć na YouTube pod adresem:
https://www.youtube.com/watch?v=VT9605rDtvY
Andrzej Siedlecki
Zapraszam serdecznie na moją stronę, na której znajdą Państwo moje filmy, artykuły i nagrania audio, w tym Historię Polski w literaturze od Piasta do współczesności: www.andrzejsiedlecki.pl